piątek, lipca 22, 2011

Jezioro Garda

Do Włoch pewnie nikogo nie trzeba namawiać. Klimat, architektura, sympatyczni ludzie, świetne zaplecze turystyczne, pyszne lody i pizza...

Wybraliśmy się i my, tyle że nietypowo - nie nad morze, a nad jezioro - nad jezioro Garda. Spędziliśmy tam kilka dni. Oto opis fragmentu naszej podróży i pobytu tam:

22 lipca - piątek
Pod wieczór docieramy di Riva del Garda na północym brzegu jeziora Garda. Widoki zapierają dech w piersiach, nie sądziłam, że te góry będą aż tak ogromne! W Riva planujemy zatrzymać się tylko na noc, nie chcemy więc płacić za camping. Niestety kolejne parkingi mają zakaz wjazdu dla kamperów, albo zakaz parkowania w nocy (!). Sami nie wiemy jak, chyba jakimś Cudem Boskim, wjeżdżamy w jakąś dziwną wąską uliczką, która w dodatku pnie się lekko w górę i która prowadzi nas prosto na maleńki placyk z zaparkowanymi kilkoma kamperami. Hurra! Dzieciaki zdążyły wyspać się w drodze, wyruszamy więc na wieczorny spacer do portu. Jest ciepło :)



23 lipca - sobota

Ruszamy na południe wzdłuż wschodniego brzegu jeziora. Widoki cudowne! Poszukujemy campingu przy jakiejś ładnej plaży. Niestety początkowo plaże, choć zachęcające, są zbyt blisko ruchliwej ulicy, która w tej części jeziora biegnie zaledwie kilkanaście metrów od jego brzegu. Jedziemy więc dalej.
Sprawdzamy kilka miejsc w okolicach Garda i Bardolino. Mają po dwa-trzy miejsca wolne, plaże ok, ale jakoś nie przekonują nas, a to poziomem obsługi, a to błotnistym klepiskiem, w niektórych trzeba rezerwować miejsce na cały tydzień, albo łazić po całym terenie (bez planu) i samemu szukać tej wolnej działeczki (no sorry!)...
Nareszcie trafiamy na Camping Cisano, ma zasłużone 4 gwiazdki. Na proponowanie miejsce zawożą nas takim samochodzikiem jak na polu golfowym (dzieci zachwycone!), są uprzejmi, mówią płynnie po angielsku, wszystko pokazują: plażę, sklep, basen, restaurację (nie będziemy z niej korzystać, ale jest). Miejsce jest blisko basenu i w dobrej odległości od łazienek, ma ładną trawkę, krzaczki i drzewka. Tanio nie jest, ale już trochę zaoszczędziliśmy nocując poprzednio na darmowych parkingach. My zaś nie chcemy już tracić pięknego dnia na poszukiwanie campingu, bierzemy co dają i rozgaszczamy się.




24 lipca - niedziela
Na rowerach jedziemy do pobliskiego Lazise. Urokliwe miasteczko. Zachwyca dbałość o szczegóły, o małą architekturę. Jest czysto. Każdy zakątek gustownie zagospodarowany. Ludzie - miejscowi i turyści -  normalni. W okolicy jest chyba mnóstwo campingów, więc i przybysze tacy, no wiecie zwyczajnie ubrani, a nie pokaz mody, szpan itp. dużo rodzin z dziećmi. Lubimy to.
Jest niedziela, szybko odnajdujemy kościół i po hiszpańsku dogaduję się z miejscową babcią, o której będzie Msza.


25 - 27 lipca  - poniedziałek, wtorek, środa
Trzy kolejne dni mijają nam na plażowaniu, jeżdżeniu na rowerach i wieczornym jedzeniu lodów. Odwiedzamy ponownie Lazise, oraz Bardolino i Gardę. Wszystkie te miejscowości podobają nam się bardzo. Garda jest chyba największa, najbardziej reprezentatywna. W Bardolino mają za to piękny pasaż nad brzegiem jeziora. Plaże tu są trawiaste i kamieniste. Dno jeziora obniża się łagodnie - to wielka zaleta przy małych dzieciach. To zaskakujące (przecież to jezioro w górach!), ale naprawdę długo jest płytko! Pogoda dopisuje, jest słonecznie i ciepło, ale nie są to męczące upały.



Zdjęcie satelitarne z Wikipedii, oraz podstawowe dane:

Jezioro Garda jest ułożone południkowo, ma długość około 55 km i szerokość od 4 km w północnej do 12 km w południowej części. Północna część jeziora jest węższa, otoczona górami, z których większość należy do alpejskiego łańcucha Grupy Baldo (Gruppo del Baldo) z łańcucha Prealpy Gardesane. Część południowa, szersza, znajduje się na przedpolu gór. Średnia głębokość jeziora wynosi 136 m a największa głębia 346 m.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz