czwartek, września 01, 2011

Centrum Nauki Kopernik

Piszę o Centrum Nauki Kopernik z datą wrześniową. Wrzesień kojarzy się ze szkołą, a szkoła z nauką.  CNK odwiedziliśmy jednak już w lipcu - tak po prostu.
Jakież było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że tego właśnie dnia oczekiwany jest 500 000 zwiedzający. Z tej okazji dwugodzinne oczekiwanie w kolejce minęło nam pod znakiem zagadek, które zadawał pewien pan zabawiając kolejkowiczów. Pytania były otwarte i wygrywał ten kto podał wynik najbliższy rzeczywistemu. Nagroda była nie byle jaka - darmowy wstęp dla całej rodziny, no i koniec czekania w kolejce.

No i wyobraźcie sobie, że naszej ekipie się udało! Udało się nam w zasadzie tuż przy samych kasach, więc nie skróciło to za bardzo naszego czasu oczekiwania, bo ale darmowe bilety to też miła rzecz ;)
Co ciekawe, powiem Wam na ucho, że gdybyśmy nie rozwiązali prawidłowo tej zagadki, to jedno z nas byłoby 500 000 zwiedzającym... a tak wyróżniona została osoba stojąca bezpośrednio po nas :) nie ubolewam, zapisuję tylko ku pamięci :)


Twórcy Centrum przewidywali, że będzie ono odwiedzane przez średnio 400 000 osób rocznie, jak widać rzeczywistość przerosła ich marzenia, w ciągu roku odnotowano ponad milion zwiedzających. Niestety ma to swoje smutne odzwierciedlenie w długości kolejki, zbyt małej liczbie czynnych "okienek" w kasie, zbyt małej ilości miejsc siedzących w restauracji, za małej powierzchni sklepiku z pamiątkami... Cała strefa wejściowa jest za mała, a po dwóch godzinach czekania pod gołym niebem (!) człowiek zupełnie inaczej nastawia się do całego tego przedsięwzięcia... Czy warto? tak, warto, ale koszt jest spory i nie mam tu na myśli tylko złotówek...

Niestety, trzeba odstać swoje, a w towarzystwie małych dzieci taka kolejka dłuży się niesamowicie, dlatego możliwe jest tylko jedno rozwiązanie: wysłać po bilety Tatusia ;)
Można też nabyć bilet roczny, by przy kolejnej wizycie wchodzić już bez kolejki...
Bilet roczny to na pewno fajna rzecz, ale swoje kosztuje, więc nabędziemy go dopiero jak dzieci będą starsze... marzą mi się wycieczki z dziećmi, by po kolei zgłębiać poszczególne zagadnienia: napięcie powierzchniowe, elektryczność, aerodynamika, optyka... a nie tak wszystko na raz, z czego potem i tak nie wiele w głowie zostaje...

Jest też jeszcze jedna opcja, nie do końca przez nas przetestowana (nie chcieliśmy iść do planetarium), ale chyba mogę napisać, może ktoś skorzysta. Przy planetarium - czyli w części Centrum leżącej od strony Wisły - też są kasy i też można nabyć bilety, jedyny warunek to kupienie biletu także do planetarium... kolejki tam są niewielkie, ale to nie znaczy, że się w nich nie czeka... jakoś tak to już jest, że tam kasy działają wolno a w końcu zdarzyć się może że odchodzi się od nich z kwitkiem, bo biletów na pożądany  pokaz może już nie być...


Tymczasem my zaliczaliśmy wszystkie atrakcje hurtowo. Jeśli idzie się z dziećmi trzeba nastawić się na dzieci, zwiedzanie jest wtedy specyficzne, dziecku spodobać się może nawet zwykła winda i będzie przy niej chciało stać i podziwiać przez pół godziny... potem wyrzutnia kulek... zapachowe kwiatki, łóżko fakira, puszczanie baniek, latający dywan, tor dla kulek... pożegnaj się rodzicu z zagadnieniami bardziej skomplikowanymi ;)


W CNK działa restauracja, można się więc posilić.
Wszystkie informacje na temat biletów i możliwości ich rezerwacji (niestety tylko dla grup) dostępne są na stronie internetowej. 

CNK posiada też ofertę Warsztatów Familijnych, myślę, że warto się z nią zapoznać - interesująca sprawa dla 5-8 letnich młodych naukowców i ich rodziców :)

niedziela, sierpnia 14, 2011

Jurajski Plac Zabaw na Ursynowie

1 czerwca na warszawskim Ursynowie (na Olkówku w Parku im. R. Kozłowskiego) otwarto nowy, wyjątkowy Jurajski Plac Zabaw. Przy ulicy Puszczyka wydzielono spory teren i umieszczono tam niespotykane dotąd w Warszawie zabawki. Zjeżdżalnie, huśtawki, karuzele - wszystko w jurajskim klimacie. W piaskownicy można odkopać szkielet dinozaura albo schować się w dinozaurowym jaju. Można się wspinać, zjeżdżać, wdrapywać, po linach, łańcuchach, ogonach... można się bujać i kręcić... zagrać w twistera lub w kółko i krzyżyk...

Plac zabaw w stylu Parku Jurajskiego to odniesienie do dorobku Romana Kozłowskiego, imieniem którego nazwany jest park. Profesor Roman Kozłowski był paleontologiem i geologiem. Badał ramienionogi oraz graptoliy – prehistoryczne bezkręgowce i półstrunowce. Otrzymał tytuł doctor honoris causa Sorbony, Uniwersytetu Jagiellońskiego i uniwersytetu w Modenie, szereg odznaczeń państwowych i naukowych (m.in. Polonia Restituta, Medal Wollastona , złoty medal Akademii Nauk USA). (źródło)


Ciekawostką jest, że ursynowskie dinozaury przyjechały tu z Kościeliska, gdzie stworzyli je Braty i Kompany. Zajrzyjcie na ich stronę, warto!


Dużą zaletą placu jest też to, że podzielono go na dwie strefy wiekowe: dla starszych i dla maluchów, gdzie są niższe zjeżdżalnie, bezpieczniejsze huśtawki i osobna piaskownica.


Jedyny mój w tym wszystkim ból jest taki, że na prawdę ogromna powierzchnia jest tu pokryta sztuczną nawierzchnią. Nawierzchnia ta choć wygodna dla maminych nóżek (bo nie ma błota, bo nie wsypuje się piasek, bo nie brudzą się butki) dla dziecięcych nie jest już taka fajna - monotonna, nienaturalna, nagrzewająca się niesamowicie w letnie południa, nagrzana śmierdząca... fuj. Dobrze że chociaż kilka dużych drzew zostawili, to jest trochę cienia :)


Antoś podziela moje zdanie, od razu wpakował się między krzaczki na wysypaną tam korę, macał kamienne głazy, zagłębiał stopy w piasku...

Mimo to Jurajski Park polecam oczywiście wszystkim miłośnikom dinozaurów i nie tylko, wybierzcie się tam w słoneczny (ale nie upalny) dzień, a na pewno będziecie zadowoleni.

Plac zabaw, Ogródek Park Jurajski, Warszawa
Powered by Targeo® | AutoMapa®

piątek, lipca 22, 2011

Jezioro Garda

Do Włoch pewnie nikogo nie trzeba namawiać. Klimat, architektura, sympatyczni ludzie, świetne zaplecze turystyczne, pyszne lody i pizza...

Wybraliśmy się i my, tyle że nietypowo - nie nad morze, a nad jezioro - nad jezioro Garda. Spędziliśmy tam kilka dni. Oto opis fragmentu naszej podróży i pobytu tam:

22 lipca - piątek
Pod wieczór docieramy di Riva del Garda na północym brzegu jeziora Garda. Widoki zapierają dech w piersiach, nie sądziłam, że te góry będą aż tak ogromne! W Riva planujemy zatrzymać się tylko na noc, nie chcemy więc płacić za camping. Niestety kolejne parkingi mają zakaz wjazdu dla kamperów, albo zakaz parkowania w nocy (!). Sami nie wiemy jak, chyba jakimś Cudem Boskim, wjeżdżamy w jakąś dziwną wąską uliczką, która w dodatku pnie się lekko w górę i która prowadzi nas prosto na maleńki placyk z zaparkowanymi kilkoma kamperami. Hurra! Dzieciaki zdążyły wyspać się w drodze, wyruszamy więc na wieczorny spacer do portu. Jest ciepło :)



23 lipca - sobota

Ruszamy na południe wzdłuż wschodniego brzegu jeziora. Widoki cudowne! Poszukujemy campingu przy jakiejś ładnej plaży. Niestety początkowo plaże, choć zachęcające, są zbyt blisko ruchliwej ulicy, która w tej części jeziora biegnie zaledwie kilkanaście metrów od jego brzegu. Jedziemy więc dalej.
Sprawdzamy kilka miejsc w okolicach Garda i Bardolino. Mają po dwa-trzy miejsca wolne, plaże ok, ale jakoś nie przekonują nas, a to poziomem obsługi, a to błotnistym klepiskiem, w niektórych trzeba rezerwować miejsce na cały tydzień, albo łazić po całym terenie (bez planu) i samemu szukać tej wolnej działeczki (no sorry!)...
Nareszcie trafiamy na Camping Cisano, ma zasłużone 4 gwiazdki. Na proponowanie miejsce zawożą nas takim samochodzikiem jak na polu golfowym (dzieci zachwycone!), są uprzejmi, mówią płynnie po angielsku, wszystko pokazują: plażę, sklep, basen, restaurację (nie będziemy z niej korzystać, ale jest). Miejsce jest blisko basenu i w dobrej odległości od łazienek, ma ładną trawkę, krzaczki i drzewka. Tanio nie jest, ale już trochę zaoszczędziliśmy nocując poprzednio na darmowych parkingach. My zaś nie chcemy już tracić pięknego dnia na poszukiwanie campingu, bierzemy co dają i rozgaszczamy się.




24 lipca - niedziela
Na rowerach jedziemy do pobliskiego Lazise. Urokliwe miasteczko. Zachwyca dbałość o szczegóły, o małą architekturę. Jest czysto. Każdy zakątek gustownie zagospodarowany. Ludzie - miejscowi i turyści -  normalni. W okolicy jest chyba mnóstwo campingów, więc i przybysze tacy, no wiecie zwyczajnie ubrani, a nie pokaz mody, szpan itp. dużo rodzin z dziećmi. Lubimy to.
Jest niedziela, szybko odnajdujemy kościół i po hiszpańsku dogaduję się z miejscową babcią, o której będzie Msza.


25 - 27 lipca  - poniedziałek, wtorek, środa
Trzy kolejne dni mijają nam na plażowaniu, jeżdżeniu na rowerach i wieczornym jedzeniu lodów. Odwiedzamy ponownie Lazise, oraz Bardolino i Gardę. Wszystkie te miejscowości podobają nam się bardzo. Garda jest chyba największa, najbardziej reprezentatywna. W Bardolino mają za to piękny pasaż nad brzegiem jeziora. Plaże tu są trawiaste i kamieniste. Dno jeziora obniża się łagodnie - to wielka zaleta przy małych dzieciach. To zaskakujące (przecież to jezioro w górach!), ale naprawdę długo jest płytko! Pogoda dopisuje, jest słonecznie i ciepło, ale nie są to męczące upały.



Zdjęcie satelitarne z Wikipedii, oraz podstawowe dane:

Jezioro Garda jest ułożone południkowo, ma długość około 55 km i szerokość od 4 km w północnej do 12 km w południowej części. Północna część jeziora jest węższa, otoczona górami, z których większość należy do alpejskiego łańcucha Grupy Baldo (Gruppo del Baldo) z łańcucha Prealpy Gardesane. Część południowa, szersza, znajduje się na przedpolu gór. Średnia głębokość jeziora wynosi 136 m a największa głębia 346 m.

czwartek, lipca 21, 2011

Wyspa Mainau i motylarnia

Wyspa Mainau to obowiązkowy punkt podróży dla osób spędzających czas nad j.Bodeńskim.
W Meersburgu kupiliśmy bilety na prom na wyspę Mainau (koszt dla naszej rodziny (2+2): bilety na prom i wstęp na atrakcje wyspy Mainau to 50E, wg nas było warto). Początkowo chcieliśmy zabrać tam rowery, ale okazało się, że akurat tam nie wolno, zresztą nie szkodzi, faktycznie lepiej zwiedzać wyspę pieszo.
Promem płynie się 20 minut, czyli wystarczająco, by sprawić frajdę dzieciom, ale i nie na tyle długo, by poczuły się zbyt pewnie i nie zaczęły nam na środku jeziora szaleć ;) 
Wyspa Mainau jest wspaniała! Jest jak ogród Eden. Piękna roślinność, ogromne drzewa, starannie utrzymane trawniki i klomby. Zza drzew i krzewów dalekie widoki na jezioro Bodeńskie i drugi brzeg.

I wiele, wiele atrakcji, a wśród nich:
  • Świetny plac zabaw - zachwyciły mnie te niemieckie place zabaw! naturalna nawierzchnia, piasek, żwirek, trociny... dziecko może poznać tyle różnych faktur! Zabawa z wodą - i co że się pomoczy? jest suszarka do ubrań! labirynty i tunele z krzewów i drewnianych drągów, kryjówki, zabawa ze światłem i dźwiękiem...
  • mini ZOO, a w nim możliwość jazdy na kucyku, nakarmienia kózek, podpatrzenia jak rosną buraczki na grządce (to chyba atrakcja dla dzieci typowo miastowych)
  • całkiem spora makieta z kolejką elektryczną - imponującą!
Główną jednak atrakcją jest motylarnia - jedna z największych w Europie! Po wizycie w takim miejscu każde dziecko wie skąd się biorą motyle, co jedzą i jak się przepoczwarzają.
Insel Mainau

Podobno ciekawa motylarnie są też:

PS. Planując wycieczkę pamiętajcie, że zimową porą motylarnie są przeważnie nieczynne.


i gdzie jeszcze? kto wie, niech pisze w komentarzach :)

wtorek, lipca 19, 2011

Playmobil Funpark

Playmobil Funpark  w Niemczech, to miejsce, które na długo zapadnie nam w pamięci. Nie jest to w prawdzie typowa dla tego bloga propozycja, ale jeśli kiedyś będziecie mieli taką możliwość, na przykład będąc w pobliżu przejazdem, to koniecznie zaplanujcie swoją podróż tak, by odwiedzić ten gigantyczny plac zabaw dla całej rodziny!

Sam park podzielony jest na kilka tematycznych zakątków:

  • zamek (wyciąganie wody ze studni, ścianki wspinaczkowe)
  • park linowy ze zjeżdżalniami
  • statek piratów (z możliwością pływania tratwą!)
  • ogród wróżek i syren (z bulgoczącej wody w wielkich muszlach dzieci mogą wyłowić tu mini muszelki, rybki itp. - drobiazgi, ale dla małych dziewczynek - szał!)
  • gospodarstwo (można doić krowę, czesać i myć konia (zwierzęta są sztuczne, ale wiele dzieci chętnie się tak bawiło), wyścigi traktorami)
  • dziki zachód (gorączka złota, rodeo)
  • plac budowy (zabawa w przesypywanie)
  • zoo (zabawa z wodą - puszczanie statków po kanałach podzielone na dwie grupy wiekowe - SUPER!)
  • zabawa z wodą w piasku, a więc zabawa błotem ;)
  • i pewnie jeszcze kilka innych...

Wszystko to w klimacie klocków Playmobil, a więc stylistyka bardzo dzieciowa, dla przedszkolaków i młodszych szkolniaków - idealnie, przy czym rodzice też mają ubaw ;)





W Playmobil Funpark spędziliśmy cały dzień od 10 rano. Planowaliśmy wyjechać stamtąd wcześniej, ale zarówno dzieci jak i my tak dobrze się tam bawiliśmy, że postanowiliśmy wykorzystać pobyt w 100% i zostaliśmy aż do zamknięcia o godz.19.
Koszt to 10E od osoby, dzieci do 2 lat - gratis, bilet jest całodniowy, można wchodzić, wychodzić (np. na obiad), bardzo to wygodne. Taka cena nie jest wg mnie wygórowana biorąc pod uwagę rozmach całego przedsięwzięcia jak i porównując ją z ceną biletów na basen lub do kina w Polsce.
Dla dzieci warto zabrać stroje kąpielowe i ręczniki oraz ubrania na zmianę oraz dużo "małego co-nie-co" ;)

Przy Parku jest wiele miejsc postojowych oraz darmowy parking dla kamperów tuż przy samym wejściu.


Brandstätterstraße 2-10
90513 Zirndorf
funpark@playmobil.de
49.430473, 10.940457

niedziela, lipca 17, 2011

Wrocław - kraina krasnali

Przed końcem roku, nadrabiam zaległe wpisy (postanowiłam nadać im oryginalne daty, więc się nie dziwcie, że ten wpis ma datę lipcową)...

Wrocław to miasto przyjazne dzieciom. Byliśmy tam tylko przez chwilę, przejazdem, ale zauroczyło nas całkowicie.
Piękne starem miasto, rynek, fontanny, piękne detale małej architektury...
no i
krasnale...
choć małe nie sposób je przeoczyć, szczególnie jeśli ma się dzieci.

Nasze mini zwiedzanie zaplanowaliśmy jako wyprawę w poszukiwaniu krasnali. Mieliśmy ze sobą mapę z krasnalami i wytyczyliśmy sobie odpowiednią trasę by zobaczyć ich jak najwięcej. Ale było fajnie!


Pierwszy krasnal (filmowiec) czekał na nas przy ul. św.Antoniego, a to dlatego, że właśnie tam był główny cel naszej wrocławskiej wyprawy - wspaniały bar sałatkowo-kanapkowy FitApetit - zajrzyjcie tam jeśli będzie okazja i poznajcie właścicielkę (zbieżność nazwisk nieprzypadkowa ;) ). Pysznymi i zdrowymi kanapkami najedliśmy się po uszy, a koktajle - Niebo w gębie!


Na rynku czekała na nas też kolejna atrakcja (oprócz fontanny, do której dzieci oczywiście nie omieszkały wejść) - uliczny teatrzyk kukiełkowy! Antoś patrzył zafascynowany, ale największy miał ubaw wyciągając pieniążki z pozostawionego na chodniku kapelusza :D

Nie zdążyliśmy zobaczyć jeszcze tylu miejsc... wrócimy na pewno... wrócimy!

wtorek, maja 24, 2011

Marsz dla Życia i Rodziny

Jeśli bliskie są Wam wartości rodzinne i poszanowanie życia każdej osoby, warto wybrać się na Marsz dla Życia i Rodziny, który odbędzie się już w najbliższą niedzielę.

Marsz wyruszy 29 maja 2011, o godz. 12.00 spod pomnika Kopernika na Krakowskim Przedmieściu. Następnie przejdzie ulicami: Krakowskie Przedmieście, Miodową, Świętojerską, a zakończy się piknikiem rodzinnym w Ogrodzie Krasińskich.



IDEA MARSZU
Marsz dla Życia i Rodziny jest manifestacją przywiązania do wartości rodzinnych i poszanowania życia każdej osoby, od poczęcia do naturalnej śmierci. 
Idea imprezy nabiera szczególnej aktualności wobec zagrożenia, jakie dla praw człowieka, rodziny i społeczeństwa stanowi kultura śmierci.
 
Marsz poprzez afirmację podstawowego prawa do życia jest przypomnieniem nauczania Papieża Polaka. W poczuciu odpowiedzialności, jego uczestnicy postulują pełną ochronę życia, która stanowi miarę demokracji. Apelują o zaprzestanie skrajnej formy dyskryminacji, jaką jest dopuszczana przez polskie prawo aborcja dzieci z powodu ich niepełnosprawności, czy okoliczności poczęcia (...)


Marsz jest również okazją, aby zachęcać decydentów do poparcia ustawy chroniącej życie każdego dziecka. Projekt ustawy podpisany przez ponad pół miliona Polaków, 14 kwietnia br.,został złożony u Marszałka Sejmu. Uczestnicy Marszu będą zachęcali sprawujących władzę do poparcia projektu ustawy, by mogła ona stać się żywym pomnikiem wybitnego obrońcy praw człowieka - bł. Jana Pawła II.

Marsz dla Życia i Rodziny jest inicjatywą organizacji pozarządowych Fundacji Narodowego Dnia Życia oraz Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi. Do udziału zaproszone są wszystkie osoby i organizacje pozarządowe pozytywnie nastawione do idei praw człowieka, przyjazne życiu i rodzinie. 


Marsz wyrusza 29 maja o godz. 12.00 
spod pomnika Kopernika na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie.


Szczegółowe informacje na stronie www.marsz.org.

My się wybieramy, do zobaczenia!

poniedziałek, maja 23, 2011

Fontanna na Ursynowie

W słoneczne i upalne dni małym wielbicielom wodnej zabawy polecam fontannę na warszawskim Ursynowie, na placu przed kościołem p.w.Wniebowstąpienia Pańskiego.
Fontanna po jesiennym liftingu nie jest już basenem, w którym przez całe lato kąpały się zarówno psy, jak i dzieci, w którym pływały przeróżne śmieci. Hurra!
Basenik został zabudowany, a w zakrywającej go płycie umieszczono 25 podświetlanych źródełek, z których tryskają słupki wody. Choć bez muzyki, wyraźnie widać, że fontanna tańczy.
W słoneczne dni plac rozbrzmiewa dziecięcym śmiechem. Dzieciaki mają frajdę.


Jeśli do stacji Metra macie niedaleko, warto zrobić dzieciom wycieczkę. Zabierzcie ręcznik i komplet ubranek na zmianę (albo dwa) oraz klapki.

Na mapce czerwonym krzyżykiem oznaczony jest kościół przed którym jest fontanna. 
Mniej więcej w połowie drogi między stacjami Metra Ursynów i Stokłosy.

Dodam jeszcze, że tuż obok otwarto w tym tygodniu sklepokawiarnię "Słowo Daję" dla rodziców i dzieci (przeniosła się z ul.Romera), gdzie usiąść można wygodnie, zajadać lody i popijać kawę. Są tam też inne ciekawe rzeczy, ale o tym kiedy indziej - poczekam aż się rozkręcą ;)

niedziela, maja 22, 2011

Fundacja Sto Pociech


 Nasze pierwsze spotkanie z Fundacją Sto Pociech miało miejsce w marcu, pierwszych dniach wiosny, kiedy przyroda budziła się do życia, a każdy mały listek, każda plamka koloru wywoływały uśmiech i dodawały energii.
To był przemily dzień, doskonale więc pasował do tego przemiłego miejsca  :)

Nie będę pisać, co można w Stu Pociechach robić, na jakie przyjść warsztaty, czego się dowiedzieć, o czym posłuchać. Tego wszystkiego nie da się tak po prostu tutaj zmieścić! Najlepiej zrobicie, jeśli sami zajrzycie na ich stronę i poszukacie na niej czegoś dla siebie :)

Napiszę, co robiliśmy my.
Znaleźliśmy się tam na zaproszenie mojej wirtualnej koleżanki, która również pisze bloga i dzięki spotkaniu miała przestać być taka wirtualna :) Na marginesie: polecam każdemu takie doświadczenie: nie ma to jak kontakt face-to-face :) poznawajcie ludzi, spotykajcie się!

Ale do rzeczy... a więc najpierw były warsztaty dla maluchów o uczuciach, uczestniczyły w nich maluchy i ich mamy. Warsztaty trwały około godziny. Było luźno, wesoło, spontanicznie i ciekawie.

Potem sala warsztatowa zamieniła się w plac zabaw, w którym maluchy mogły poskakać na niebieskim osiołku i na trampolinie, poczołgać się w tunelu, pozjeżdżać ze zjeżdżalni i poprzewalać się na materacach...


A mamy? Mamy mogły udać się do kafejki w drugim, odpowiednio oddalonym (nie za blisko i nie za daleko) końcu pomieszczenia i spokojnie pogadać popijając kawusię i zajadając ciacho, mniam!


Potem okazało się że towarzystwo wylega do ogródka i tam dopiero zaczęła się zabawa! Jaki to wspaniały ogródek! wiklinowy labirynt, szałasy, pieńki, patelnie, domki, samochody, górka, dołek, trawka, kwiatki... jak to dobrze, że w środku miasta można jeszcze podejrzeć kawałek przyrody.

Dzieci wniebowzięte!
Mamy wniebowzięte!
Polecam!

Warto zajrzeć na www i sprawdzić kalendarium zdarzeń. 
Różne ciekawe rzeczy dzieją się zarówno w tygodniu jak i w weekendy :)

Fundacja Sto Pociech
ul. Freta 20/24a
00-227 Warszawa

I jeszcze na koniec ważna sprawa:

Sto Pociech - TO MIEJSCE DO WSPÓŁTWORZENIA
- serdecznością, przytomnością, śmiechem, rozsądkiem, namysłem i działaniem. 
Dawajcie, a będzie Wam dane.

Zaczarowany Bal w Sali Kongresowej

Dwa tygodnie temu wybrałyśmy się z Alą ma musical dla dzieci w wykonaniu artystów z Opery Śląskiej pt.Zaczarowany Bal.
Na portalu Miasto Dzieci możecie przeczytać naszą recenzję z tego wydarzenia, ja dodam tu jeszcze kilka słów o wrażeniach, jakie zrobiła na czterolatce sama Sala Kongresowa w Pałacu Kultury.

Ala była bardzo przejęta, pierwszy raz była na takiej eleganckiej sali. Pierwszy raz przedstawieniu akompaniowała prawdziwa orkiestra z prawdziwym dyrygentem,a na scenie było tylu aktorów ;) A to wszystko w dodatku w Pałacu Kultury!!!

Pierwszą część przedstawienia siedziała jak zaczarowana...

Na przerwie poszłyśmy obejrzeć salę z wyższych pięter - stamtąd dopiero widać jaka jest duża i jak wiele osób zmieścić się może na widowni. Ze schodów wspaniale się zeskakuje... ;)

Podczas drugiego aktu Ala się rozluźniła i po prostu zaczęła tańcować razem z aktorami ;D

niedziela, marca 13, 2011

Teatr Baj

Ostatnimi czasy, za sprawą Babci, Ala ukulturalnia się w Teatrze Baj. Teatr Baj - teatr lalek - to nasze wielkie tegoroczne odkrycie, gdyż w repertuarze mają przedstawienia także dla maluchów - trzy- i czterolatków, takich jak Ala. Przedstawienia są kolorowe, zrozumiałe dla dzieci, niehałaśliwe. Ala była już na dwóch przeznaczonych dla dzieci od 3 lat i planujemy jeszcze jedno :)

Po "Zaczarowanych Wycinankach", które obejrzała miesiąc temu, Ala z zapałem opowiadała, jak to było... jak rybka dała chłopcu zaczarowane nożyczki, jak on wycinał różne rzeczy, które ożywały... Po przedstawieniu wczorajszym - "Tymoteusz i Psiuńcio" - nasza małomówna córeczka jak z rękawa sypała słowami takimi, jak: kreacje, postaci, scena, aktorzy...

Ze strony Teatru:

Teatr Baj powstał w 1928 r. i jest najstarszym teatrem lalek dla dzieci w Polsce. Jego pierwsze spektakle inspirowane były szopką – tradycyjnym przedstawieniem granym w okresie Bożego Narodzenia przy użyciu kukieł. Dorobek artystyczny teatru obejmuje ponad 150 premier. Baj ma w repertuarze sztuki autorów polskich i adaptacje światowej literatury dla dzieci. Poszukuje stale nowych środków wyrazu, stosując różne formy i techniki lalkowe. Pozostaje wierny lalce, a jego najważniejszym widzem jest dziecko.


"Zaczarowane wycinanki"

spektakl dla dzieci od 3 lat; czas trwania: 60 minut z przerwą

reżyseria: Ireneusz Maciejewski
scenografia: Tomáš Volkmer
muzyka: Piotr Klimek
ruch sceniczny: Ewelina Ciszewska
w nagraniu muzyki udział wzięli:
Mateusz Czarnowski – akordeon, marimbafon
Jarek Izdepski – kontrabas
Piotr Klimek – dzwonki, perkusjonalia

"Kolorowa rybka zamiast spełnić trzy życzenia daje pewnemu chłopcu niezwykłe nożyczki. Może za ich pomocą wyciąć z papieru wszystko, o czym zamarzy, a natychmiast stanie się to rzeczywistością. 

Czy zaczarowane wycinanki przyniosą mu szczęście? Może się okazać, że kiedy ma się już wszystko, jest potwornie nudno, a proste zabawy z rodzicami stają się wartością najcenniejszą. (...)



-----------------------------
 

Miś Tymoteusz i Psiuńcio

spektakl dla dzieci od 3 lat; czas trwania: 60 minut z przerwą

reżyseria: Krzysztof Niesiołowski
scenografia: Zofia Czechlewska-Ossowska
muzyka: Teresa Ostaszewska

"Sztuki Wilkowskiego o przygodach Misia Tymoteusza to klasyka polskiego teatru dla dzieci. Należą do ulubionych przez najmłodszych widzów scenicznych opowieści.

Tymoteusz to zwyczajny chłopiec, tyle że miś. Jest mały, więc musi się jeszcze wiele nauczyć od swego misiowego Taty. Jak każdy chłopiec chce poznawać świat i ma dużo przygód. Oglądając spektakl można dowiedzieć się, co się wydarzyło, kiedy Tymoteusz spotkał Psiuńcia i zapragnął zabrać go do domu. (...)"

     -------------------------
A za dwa tygodnie czekają nas:

Szałaputki

spektakl dla dzieci od 3 lat; czas trwania: 60 minut z przerwą

reżyseria: Janusz Ryl-Krystianowski
scenografia: Jacek Zagajewski
muzyka: Robert Łuczak

Spektakl oparty jest na zasadzie teatru w teatrze. Aktorzy postanawiają zaimprowizować lalkowe przedstawienie o dwóch kurczątkach – Szałaputce i Szałaputku, ich Mamie, strachliwej Myszce i przebiegłym Lisie. Z improwizacji wynika wiele zabawnych sytuacji, aktorzy niekiedy popadają w sceniczne tarapaty i wówczas niezbędne stają się podpowiedzi uważnych małych widzów.

Przedstawienie rozbrzmiewa piosenkami i angażuje dzieci w przebieg akcji, uczy i bawi.







zdjęcia pochodzą ze strony Teatru Baj

czwartek, stycznia 13, 2011

Ruchoma szopka w Kościele Kapucynów

Ruchoma szopka w Kościele Kapucynów p.w. Przemienienia Pańskiego przy ul. Miodowej w Warszawie to jak najbardziej miejsce należące do krainy mojego dzieciństwa. Co roku odwiedzałam je z moją babcią. A że historia lubi się powtarzać, tak w tym toku moja córeczka wybrała się tam ze swoimi dziadkami :)
 
Szopka powstała 1948 roku. Skonstruowali ją bracia Pius Jankowski i Konrad Wyczawski, napędzając ręcznie drewniane figurki. Centralne miejsce szopki zajmuje żłóbek. Przed Panem Jezusem, Maryją i św. Józefem przechodzą postaci z Pisma św., historii Kościoła i historii Polski. Co roku dostawiane są nowe figurki, w tym roku wzbogaciła się o figurę ks. Jerzego Popiełuszki oraz ogon samolotu Tu-154.

Wspaniała dekoracja, bogactwo ruchomych elementów i ciekawa oprawa dźwiękowa to znaki rozpoznawcze szopki znajdującej się w jadalni dla ubogich u oo. Kapucynów. "Jest super" - to zdanie powtarzane przez tłumy dzieci  jest najdoskonalszą recenzją pracy jaką wykonali pracownicy Teatru Lalki i Aktora w Łomży odnawiający instalację. [źródło]
 
 
Ruchoma szopka czynna jest codziennie do 2 lutego 2011 r. w godzinach 10-18. 


czwartek, stycznia 06, 2011

Orszak Trzech Króli - 2011

Podobnie jak rok temu, tak i w tym roku uczciliśmy Uroczystość Trzech Króli Orszakiem :)
Było kolorowo i zabawnie, no i (dodatkowo) imponująco! W tym roku Orszak maszerował nową trasą i dobrze, bo na poprzedniej byśmy się z pewnością nie pomieścili!


Ala miała na głowie nałęczkę i chustę i była bardzo zadowolona :) myślę, że pomogło jej to jeszcze bardziej wczuć się w klimat Orszaku, nam zresztą też np. tato i dziadek na zmianę robili za rumaka, którego dosiadała szanowna dama dworu ;)

więcej w tym temacie TU